Najpopularniejsze

Bogaty ojciec biedny ojciec.


Jeśli wierzysz,że możesz wzbogacić się i osiągnąć finansową wolność za pomocą pracy na etacie.... to nie czytaj tej książki i nie zamawiaj jej bezpośrednio u wydawcy.

zobacz u wydawcy....


O książce.


Czego są uczone dzieci bogatych ludzi?

Rada przekazywana rodzicom przez Roberta Kiyosaki może drastycznie zmienić przyszłość naszych dzieci: "Nie marnujmy czasu na mówienie naszym dzieciom, że mają chodzić do szkoły, zdobywać dobre wyniki i znaleźć dobrą pracę".

"Ta nieaktualna już filozofia, która nie jest drogą do zasobności, przyczyni się do tego, że nasze dzieci będą przez całe życie obciążone długami z powodu finansowej niekompetencji" - mówi Kiyosaki w "Bogatym ojcu, Biednym ojcu".

Tematykę książki dokładniej precyzuje jej podtytuł: "Czyli czego bogaci uczą swoje dzieci na temat pieniędzy i o czym nie wiedzą biedni i średnia klasa!". A oto jeden z sekretów: "Biedni i średnia klasa pracują za pieniądze. U bogatych pieniądze pracują dla nich".

Kiyosaki, reprezentując czwarte pokolenie Amerykanów japońskiego pochodzenia, przedstawia siebie jako dowód na to, że właściwa postawa i twórcze myślenie mogą ukształtować naszą finansową kondycję. Od trzech lat jego książka zajmuje czołowe pozycje na różnych listach bestsellerów: "USA Today", "Business Week", "The Wall Street Journal", "The New York Times", "amazon.com" i innych. Autor wychował się na Hawajach. Na jego umiejętności, postawę i rozwój miało wpływ dwóch ojców. Jego biologiczny ojciec, wysoko edukowany i odnoszący zawodowe sukcesy, doradzał mu, aby z poświęceniem pracował za pieniądze i wspinał się po drabinie korporacji. Drugi, "bogaty" ojciec, który był ojcem szkolnego przyjaciela, uczył obu chłopców, aby nie pracowali za pieniądze, gdyż pieniądze powinny pracować dla nich. Bogaty ojciec pytał: "Dlaczego nie być właścicielem drabiny?".

"Większość ludzi spędza swoje życie w pogoni za pensją, podwyżkami i pewną pracą na etacie. Taki model życia jest wymuszany przez ludzkie pragnienia i strach" - mówi Kiyosaki, który w wieku 47 lat przeszedł w "stan spoczynku" jako milioner, co osiągnął dzięki inwestowaniu w nieruchomości i akcje giełdowe.

"Różnica pomiędzy bogatymi i biednymi polega na odmiennym uczeniu dzieci na temat pieniędzy. Jednym z powodów tego, że bogaci bogacą się, biedni biednieją, a średnia klasa szarpie się z finansami jest to, że przedmiot pieniędzy jest nauczany w domu, a nie w szkole. Człowiek może być wysoko edukowany, może odnosić zawodowe sukcesy, a jednocześnie może pozostawać finansowym analfabetą" - mówi autor.

Dalej stwierdza: "To nie sposoby szybkiego wzbogacenia się, ale uczenie się o tym, jaka jest różnica pomiędzy aktywami i pasywami wyznacza drogę, która prowadzi nas do finansowego sukcesu. Biedni i średnia klasa nabywają pasywa, ale myślą, że są to aktywa. Aktywa wkładają pieniądze do naszej kieszeni, a pasywa wyciągają je z niej. Nasze finansowe umiejętności warunkują to, co robimy z pieniędzmi (które zdobędziemy), jak chronimy je przed zabraniem ich przez innych ludzi, jak długo je trzymamy oraz z jaką efektywnością one pracują".

Pogląd autora, że szkoły powinny robić więcej w procesie przygotowania dzieci do posługiwania się pieniędzmi i prowadzenia finansów, wydaje się być trafnym. Zanim jednak to nastąpi, autor uważa, że rodzice powinni wypełnić tę lukę ucząc swoje dzieci na temat pieniędzy. W wielu przypadkach oznacza to, że najpierw sami muszą rozwinąć swoją finansową wiedzę.

"Bogaty ojciec, Biedny ojciec" jest punktem wyjścia dla każdego, kto chce zacząć kształtować swoją finansową przyszłość. Książka nie opisuje krok po kroku, jak osiągnąć zamierzony efekt, ale dla milionów ludzi borykających się z niedostatkiem finansowym może stać się źródłem energii do działania i szansą wydostania się z błędnego koła powodującego pogrążanie się w długach.
Chelsea Wood
Nowe myślenie na nowe czasy

Treść książki "Bogaty ojciec, Biedny ojciec"; wprost zmusza do myślenia i wywołuje zaciekawienie nawet u tych osób, dla których sposoby związane z pomnażaniem własnych pieniędzy nie istniały w świadomości z powodu braku wystarczającej edukacji finansowej lub traktowane były do tej pory jako literacka fikcja.

Autor w bardzo prosty sposób definiuje pojęcia "aktywów"; i "pasywów";, odnosząc je do dóbr materialnych i niematerialnych wchodzących w skład zasobów, którymi na ogół dysponuje każda osoba otrzymująca jakiekolwiek dochody. Abstrahuje przy tym od zagadnień związanych ze skomplikowanymi aspektami podatkowo-prawnej działalności gospodarczej czy z prowadzeniem tradycyjnej księgowości w firmie.

Posługując się przejrzystymi przykładami wskazuje drogi przepływu gotówki pomiędzy domowym bilansem a rachunkiem indywidualnie osiąganych zysków (przychodów) i strat (rozchodów). Koncentruje się na wskazaniu metod pomnażania aktywów generujących nadwyżki finansowe. Uczy, jak metody te wykorzystywać w praktyce i jak zauważać istniejące wokół nas możliwości pozyskania dodatkowego dochodu.

W książce zawarte są także uwarunkowania dotyczące przeprowadzenia prawidłowej kalkulacji ryzyka inwestycyjnego, do których zalicza się m.in. postulat nie ignorowania zmian zachodzących w otoczeniu przedsiębiorcy i umiejętność szybkiego pozyskiwania informacji. Przede wszystkim jednak lektura zachęca do zapanowania nad strachem i obawami, jakie towarzyszą każdemu, kto decyduje się na samodzielne rozpoczęcie inwestycji w "prawdziwe aktywa";.

Podane przykłady "robienia pieniędzy", niekoniecznie oparte na dużych zasobach gotówkowych, inspirują do opanowania sztuki zarządzania własnymi pieniędzmi w sposób przynoszący wymierny efekt finansowy i ogólne zadowolenie. Nie zawsze jednak, na co zwraca uwagę autor, okazje do szybkiego pomnażania aktywów pojawiają się z dnia na dzień, a nie każda inwestycja, np. zakup akcji, kończy się dla nas pomyślnie. Na ogół ceną, jaką płacimy za późniejszy zwielokrotniony zwrot na zaangażowanym kapitale, przynajmniej w początkowym okresie tworzenia własnej struktury aktywów, jest rezygnacja z wydatków konsumpcyjnych. Rezygnacja ta powinna odbywać się jednak nie na rzecz zwykłych niskooprocentowanych oszczędności, lecz działań pozwalających na większą synergię kapitału.

Ponadto, autor stara się ukazać ogrom inercji zawarty w starych przyzwyczajeniach i nawykach, związanych z tradycyjnymi sposobami pojmowania prawidłowego wychowywania oraz kształcenia młodzieży. Za błędne uważa podejmowane przez większość ludzi działania, zmierzające jedynie do pozyskania pracy w celu wykorzystania posiadanych przez siebie specjalistycznych umiejętności zawodowych.

Krytykuje więc, szczególnie w dłuższej perspektywie tworzenia mocnych podstaw finansowej egzystencji, pracę "u kogoś"; za miesięczną pensję, nawet jeżeli jest ona stosunkowo wysoka. Taką pracę potrafi zaakceptować jedynie wówczas, gdy stanowi ona tymczasowy środek służący późniejszemu uniezależnieniu się od pracodawcy i od niepewnej pracy na etacie oraz zdobyciu finansowej niezależności.

Pracę "u kogoś"; uważa za niespełnienie własnych ambicji, możliwości rozwoju i opłaconą w zbyt małym stopniu w stosunku do jej rzeczywistej wartości.

Na tym tle rozważania o zaletach znajomości reguł unikania płacenia zbyt wysokich podatków, zbyt szybkiego regulowania własnych rachunków i zobowiązań oraz pilnowania swoich inwestycji stanowią jedynie uzupełnienie głównego wątku książki.

To tylko niektóre z poglądów i zasad zawartych w książce amerykańskiego nauczyciela i biznesmena Roberta Kiyosaki.

Rady Kiyosaki sprawiły, że upewniłam się we wcześniejszym przekonaniu na temat słuszności podejmowanych przeze mnie inwestycji kapitałowych. Jednocześnie ukazały ogrom różnorodności opcji ukierunkowanych na osiągnięcie osobistego sukcesu finansowego i poziomów zaawansowania w praktycznej znajomości zasad generujących pozyskiwany, a nie wypracowany zasób gotówki.

"Nie pracuj za pieniądze, niech pieniądze pracują dla ciebie"; - pamiętając o tym chyba najważniejszym przesłaniu autora, warto chociażby zastanowić się nad naszą aktualną działalnością gospodarczą bądź zawodową aktywnością. Na zmiany, które wzbogacą naszą finansową świadomość i szybciej czy później spowodują, że wykonywany przez nas zawód stanie się dla nas jedynie wspomnieniem lub hobby, nigdy nie jest za późno!

Drogi czytelniku, jeżeli nadal chcesz wydać swoje ostatnie pieniądze lub oszczędności na zakup drogiego samochodu, biżuterii, futra czy większego, bardziej ekskluzywnego domu lub, co gorsza, zadłużyć się na realizację tychże celów, to oznacza, że nie zrozumiałeś znaczenia i sensu treści zawartych w tej książce. Po dokonaniu swojego wymarzonego zakupu nadal będziesz biednym człowiekiem, niecierpliwie oczekującym na wypłatę przypadającą na koniec lub początek miesiąca, obawiającym się likwidacji zajmowanego przez siebie stanowiska lub etatu (np. w wyniku konsolidacji lub fuzji Twojej firmy z inną korporacją), wreszcie spłacającym zaciągnięte kredyty na kolejne dobra konsumpcyjne, do których posiadania, ze zrozumiałych względów, dążysz.

Proszę cię, przeczytaj wówczas tę książkę raz jeszcze lub porozmawiaj na temat własnego startu w walce o "prawdziwe pieniądze" z osobą, która odniosła sukces w biznesie i umie go kontynuować.

zobacz u wydawcy....

Recenzje książki.

Katarzyna Sidorowicz - Wojno
Express Bydgoski

Czyż trzeba mówić, jak większość z nas - zapracowanych, zaganianych i chronicznie cierpiących na niedostatek pieniędzy - spogląda na ludzi, co to "nie sieją i nie orzą", a żyją na takim pułapie finansowym, jaki nigdy nie stanie się naszym udziałem? Ilekroć wielu z nas zadawało sobie pytanie, jak by tu się przenieść do tej drugiej grupy?

Że jest to możliwe, wiemy wszyscy. Jak tego dokonać - niewielu. Tajniki te odsłania Robert T. Kiyosaki, autor międzynarodowego bestselleru roku 1999 "Bogaty ojciec, Biedny ojciec".

Inspiracją do napisania książki było porównanie losów i życiowych postaw dwóch ojców autora. Pierwszy z nich, biologiczny, był świetnie wykształcony, całe życie poświęcił nauce i edukacji, zajmując eksponowane stanowiska rządowe. Drugi - przybrany - nigdy nie ukończył nawet ósmej klasy i przez całe życie nigdy nie pracował najemnie.

Pierwszy ojciec, kiedy umierał, pozostawił rodzinie długi do spłacenia. Drugi - fortunę wartą dziesiątki milionów dolarów. Był to skutek wyznawanych przez nich filozofii życia: pierwszy wierzył w możliwość dorobienia się za pomocą wiedzy i ciężkiej pracy, drugi poświęcił się opanowaniu sposobu umiejętnego inwestowania pieniędzy.

Wnioski z porównania tych dwóch dróg i postaw autor książki "Bogaty ojciec, Biedny ojciec" wyciągnął wcześnie, sam dochodząc do niemałych pieniędzy. Zebranymi doświadczeniami, jak tego dokonać, postanowił się podzielić w omawianej publikacji, współpracując przy jej pisaniu z Sharon Lechter.

"Głównym powodem naszych kłopotów finansowych jest to, że mimo długich lat nauki nie nabywamy w szkole wiedzy o pieniądzach. Tak więc uczymy się pracować za pieniądze, ale nie uczymy się o tym, jak pieniądze powinny pracować dla nas. Większość pracujących ludzi znajduje się w pułapce, w której pozostanie do końca swoich dni. Pracują dla właścicieli firmy, na podatki i dla banku" - głosi Kiyosaki.

Kto zatem ma w życiowych planach zostanie milionerem, dysponuje okazją, by zajrzeć do książki - która w myśl założeń jej autorów - ma nauczyć tego, jak się do fortuny dochodzi. A po zakończeniu lektury warto zajrzeć na stronę www.bogatyojciec.pl



Krzysztof Błażejewski
Drogi Panie Dyrektorze Wydawnictwa IPE!

Postanowiłem napisać do Pana aby podziękować za książkę, którą mamy z internetu pod tytułem "Bogaty ojciec, Biedny ojciec". Książka ta zrobiła bardzo duże zmiany w naszej rodzinie i wszyscy jesteśmy teraz weselsi.

To było tak. Razem z moją starszą siostrą Moniką martwiliśmy się tym, że nasz tata wciąż przychodzi późno z pracy i często nie widzimy go przez parę dni, bo zanim wstaniemy do szkoły to już go nie ma. Mama ciągle nam tłumaczyła, że tata ma odpowiedzialną pracę i dlatego tyle musi pracować. Nasza mama też pracuje, ale w domu na komputerze. Tata jest księgowym. Mama nam zawsze tłumaczyła, że tata musi pracować po godzinach bo robią sprawozdania i powiedziała, że to jest bardzo ważne.

Więc przez te sprawozdania tata bardzo często przychodzi późno do domu, a my za nim tęskniliśmy. Nawet w sobotę i w niedzielę często był zajęty i zazdrościliśmy innym dzieciom ze szkoły, że one chodzą z rodzicami do kina lub jadą na działkę a my nie. Jak gdzieś chodzimy to tylko z mamą bo tata jest zajęty.

W zimowe wakacje myśleliśmy z Moniką co zrobić, żeby tata był z nami w domu i miał czas iść z nami i z naszym psem Misiem na spacer. Nic nam mądrego nie przychodziło do głowy, aż raz jak Monika była na internecie znalazła książkę, która miała śmieszny tytuł. Monika pościągała wszystkie strony o tym bogatym i biednym ojcu i zaczęliśmy czytać. Ja nie wszystko rozumiałem, ale Monika powiedziała, że ten biedny ojciec to tak, jak nasz tata. Tylko pracował i pracował i jego dzieci tak jak my nie widziały go w domu. Ten drugi bogaty ojciec był coraz bogatszy i miał dużo czasu dla swoich dzieci. Postanowiliśmy z Moniką, że kupimy tacie tę książkę na urodziny, żeby przeczytał o tym co musi zrobić żeby był bogatym ojcem i miał dla nas dużo czasu.

Tata się bardzo zdziwił, że dostał od nas taki dziwny prezent i obiecał, że jak będzie miał czas to przeczyta. Taty urodziny były w marcu i ciągle podglądaliśmy z Moniką, czy tata już zaczął czytać książkę. Minęło parę tygodni i książka wciąż leżała nie ruszona na taty biurku. Monika nawet po kryjomu chodziła ją odkurzać żeby zobaczyć czy tata już czyta. W kwietniu tata zachorował na grypę i musiał leżeć parę dni w łóżku i wtedy zaczął czytać tą książkę. Nie mógł się nadziwić, że ten biedny ojciec, to był taki jak on. Skończył książkę zanim wyzdrowiał, ale nic nie mówił. Ja i Monika nie mogliśmy już wytrzymać, ale nie wiedzieliśmy jak tatę zagadać. Jakiś miesiąc po tym jak tata był chory i czytał książkę przyjechał jednego dnia wcześniej z pracy i zabrał nas wszystkich z mamą na stadion, gdzie kiedyś grał w piłkę. Opowiadał nam, jak to było fajnie jak jeździł na zawody i nie musiał się niczym martwić tylko grać. I wtedy powiedział, że przez tą pracę nawet nie zauważył jak wszystko się pogorszyło. Powiedział, że po wakacjach letnich już będzie inaczej i znów będzie miał więcej czasu tak jak to było jak Monika była sama. Na drugi dzień jak przyszliśmy ze szkoły mama powiedziała nam, że tata przyrzekł, że będzie z nami więcej, gdyż robi duże zmiany w swoim życiu. Monika powiedziała, że to na pewno przez tą książkę.

Dlatego chcę Panu podziękować za tą książkę. Ja jej jeszcze nie czytałem, ale Monika powiedziała, że w wakacje mam ją też przeczytać bo ona czytała i też chce, żeby nasz tata był bogatym ojcem.


Patryk Rogócki
Od jutra jestem milionerem

Recenzja ukazała się w serwisie www.wp.pl

Ktoś podsunął mi książkę Bogaty ojciec. Biedny ojciec czyli czego bogaci uczą swoje dzieci na temat pieniędzy i o czym nie wiedzą biedni i średnia klasa. W pierwszym momencie żachnąłem się niechętnie, bom uznał, że to dość kiepski żart z mojego – umówmy się – nieciekawego finansowego położenia, zwłaszcza, że to kolejny podręcznik z cyklu „jak robić, żeby robić lepiej, a nawet najlepiej” – gdzie w miejsce „robić” wpisuje się: spać, jeść, kochać się, fruwać, kąpać się, bankrutować itd. Pomyślałem sobie jednak, że niby czemu nie? może tu właśnie znajdę receptę na to jak wygrać w krwotok-lotka, ruletkę czy innego blekdżeka. I nic właśnie, bo to książka o tym, jak patrzeć na pieniądze nie widząc w nich pieniędzy. Ale środek do ich robienia. Paradoks? Pozorny. Bowiem w pieniądzu zazwyczaj dostrzegamy jedynie sposób na zatkanie domowych dziur budżetowych, zaspokojenie fiskusa i tym podobne nieciekawe wydatki. Robert Kiyosaki zaś chce nas przekonać o tym, że jest akurat zupełnie inaczej. Jak? Ano właśnie – jak?

Według autora – bardzo to proste: wystarczy tylko nie pracować dla pieniędzy, bo i tak je pochłonie wymieniony budżet domowy, raty i kredyty na spółkę z fiskusem, ale pozwolić pieniądzom pracować dla siebie – czyli niejako stworzyć coś na kształt pieniężnego perpetuum mobile. Kapitalnie! – pomyślałem sobie – Jakież to proste! – dodałem i... zamarłem: jak to „proste”?! jakim cudem „proste”?! Nic właśnie! Wcale nie proste – przecież muszę zapłacić za to i owo, spłacić jeden, drugi, trzeci, czwarty – stop! czwartego już nie mam, na szczęście... – kredyt, więc co mi pozostaje? smętna resztka na papierosy. Zgoda – mogę rzucić palenie, ale ileż tego zostanie? Co ja z tym zdziałać mogę? W jaki sposób zmusić 6 złotych (nowych, polskich) do tego, żeby się cudowanie rozmnożyły?

I tak myśli każdy przeciętny człowiek, a Kiyosaki usiłuje go przekonać, że wszyscy bez wyjątku posiadamy coś, co raz uruchomione, umożliwi nam właśnie to – czyli zupełnie inne spojrzenie na kwestię pieniądza i jego miejsca w naszym życiu. I nieważne – według niego – jest to, ile kto ma, ale co ma – bo coś ma każdy. Brzmi enigmatycznie? Już tłumaczę – każdy ma coś, jakąś cechę, która da się wykorzystać do tego, żeby na niej się opierając wyrwać się z „wyścigu szczurów” i wejść w magiczny krąg, w którym pieniądze już same się pomnażają, a więc robią pieniądze. Wystarczy tylko spełnienie kilku koniecznych warunków, z których podstawowym jest niejako odwrócenie pojęć – czyli między innymi rezygnacja z traktowania zdobytych taką czy inną drogą dóbr jako lokaty czyli aktywów – czegoś korzystnego, co może przynieść zysk, ale jako pasywów – czegoś obciążającego, co tylko generuje wydatki. W takim rozumieniu i dom i samochód są pasywami – staną się aktywami jedynie wtedy, kiedy użyjemy ich jako środka do zdobycia pieniędzy. Na przykład kupując tanio (najlepiej bez angażowania swoich środków czyli za pożyczone) i odsprzedając z zyskiem. Tenże zysk nie może jednak trafić na konto w celu zalegania, ale posłużyć do uruchomienia następnego biznesu i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Proste – nie? Od razu poczułem się milionerem – pomyślałem – jutro od razu kupię... i tu mi szczęka opadła. Nic nie kupię, bo nie mam za co. A pożyczyć, to mi nikt nie pożyczy. Za co więc kupić? Może jest inny sposób? Autor sugeruje, że tak – wystarczy się tylko porządnie rozejrzeć i zacząć myśleć w kategoriach finansowych. I – oczywiście – zdobyć się na odwagę, kiedy się już okazję dostrzeże.

Tak się złożyło, że kilkanaście miesięcy byłem bez pracy, a jedynym moim aktywem (albo raczej pasywem, bo tylko koszty przynosi, skoro go tylko dożywiam) jest mój umysł. Tyle, że nikt jakoś nie chce go kupić... a raczej efektów jego pracy. Kupić po to oczywiście, żebym ja zdobył środki, żeby zainwestować w coś, co przyniosłoby zysk, który mógłbym dalej inwestować i tak dalej – aż do miliona... Co mi pozostaje w taki razie? rozglądać się! Może to i dobry pomysł, ale... może w innej nieco rzeczywistości?


chrabja
Komentarz do "Od jutra jestem milionerem"

Tak się składa, że jakiś czas temu również czytałem „Bogatego ojca, Biednego ojca” oraz dwie następne książki Roberta Kiyosaki. Miałem również możliwość przeczytania kilku innych recenzji. Zauważyłem dość znamienną rzecz: otóż recenzje, które czytałem reprezentowały dwa skrajne bieguny. Jedni byli zawiedzeni (jak autor powyższej recenzji), zaś inni zachwyceni. Zacząłem myśleć, skąd się biorą tak skrajne oceny książek R. K. Odpowiedź znalazłem właśnie w tych książkach. Otóż ludzi można podzielić na dwie grupy – jeśli chodzi o nabywanie pieniędzy: jedni pracują dla kogoś za pieniądze, a inni generują pieniądze, używając tych zatrudnionych oraz kapitału, którym obracają. Ci pierwsi myślą o pieniądzach głównie w kategoriach konsumpcji, zaś u tych drugi konsumpcja stanowi tylko marginalną sferę prywatną, gdy chodzi o całość pieniędzy, z jakimi mają do czynienia. Pierwsza grupa nawet się nie domyśla tego, że każda działalność, nawet ta prywatna w obrębie rodziny, wymaga posiadania kapitału, którego nie wolno nigdy skonsumować – jeśli chcemy stworzyć sobie jakąś finansową niezależność. Ludzie, którzy pracują za pieniądze nie myślą w kategoriach pomnażania pieniędzy, ale w kategoriach ich konsumowania. Z tego powodu nie zauważają okazji do zainwestowania swojej drobnej sumki, ponieważ dostrzegają tylko okazje do wydania tych pieniędzy na własne potrzeby. Nie obrażając nikogo, śmiem twierdzić, że istnieje coś takiego, jak mentalność etatowego pracownika. Bardzo trudno jest zaakceptować innego rodzaju mentalność, np. osoby zamożnej, jeśli się nie jest (jeszcze) zamożnym. Niewielu się to udaje i dlatego tak niewielu, w stosunku do całej naszej populacji, dochodzi do znaczących pieniędzy. Osoby, które posiadają znaczniejszy majątek i równocześnie potrafią go pomnażać, wiedzą, że pieniądze są tylko pretekstem. Wiedzą, że w tej grze generowania następnych sum pieniędzy bardziej chodzi o doskonalenie się w tym działaniu, aniżeli o zdobycie konkretnej sumy pieniędzy. Ludzie ci wiedzą, że gra pieniędzmi jest tylko grą i nie zawsze się wygrywa. Trzeba umieć też przegrać. Sztuka tej gry polega na tym, aby mieć dodatnią wypadkową, a nie na tym, że ciągle wygrywamy. Taka mentalność jest trudna do zaakceptowania przez etatowego pracownika, bo nawet jeśli zarabia 5 tys. miesięcznie, to utrata dla niego jednego tysiąca jest utratą fortuny. I w tym właśnie kontekście widzę ww. recenzję: jej autor, choć przeczytał książkę, nie do końca ją zrozumiał. I to nie dlatego, że książka jest zawiła (tak naprawdę jest bardzo prosta), ale dlatego, że największą barierą dla autora recenzji jest jego własna mentalność. Jeśli ktoś wypatruje zardzewiałego żelastwa – ma on bardzo małe szanse na znalezienie złota (i w naturze i w sobie samym)...


Piotr
To pieniądze mają tyrać na ciebie
Czego nie mówi (zapewne) Twój tata
Artykuł ukazał się w czasopiśmie Profit 11/01 na stronie 124

Bogacze najpierw tworzą aktywa. Biedni i klasa średnia kupują luksusy za swój pot, swoją krew i spadek dzieci.

Jak przytłaczająca większość autorów tego typu poradników, Robert T. Kiyosaki ma wstydliwą słabość. O wiele bardziej przekonująco definiuje problem - według niego: pracując nawet na dobrej posadzie, tyrasz jak osioł, a bogacą się inni - niż jego rozwiązanie. Niemniej nabywca tej książki nie musi się czuć do końca oszukany, gdyż garstkę pożytków z lektury da się od biedy wycisnąć. Na dodatek punktem wyjścia autora jest intrygująca - wydawca zapewnia, że prawdziwa - konfiguracja rodzinna, w której autor miał się znaleźć w dzieciństwie. Otóż wychowywało go dwóch ojców: jeden skończył w biedzie, choć miał znakomite wykształcenie, drugi - zupełnie na odwrót. Mały Robert otrzymywał od tatusiów sprzeczne życiowe wskazówki, co było sytuacją per saldo korzystną, bo dawało do myślenia. "Jeden ojciec miał zwyczaj mówić: <>. Drugi zabronił używania tych słów. Nalegał, bym mówił: <>" Jeden uważał, że warto się uczyć, żeby dostać kiedyś pracę w dobrej firmie, drugi - aby kiedyś taką firmę kupić. Ten bogaty lubił także powtarzać, że nie pracuje dla pieniędzy, to pieniądze pracują dla niego. Mały wcześnie dokonał wyboru: "W wieku dziewięciu lat zdecydowałem się słuchać bogatego ojca..." To, co dziś radzi z kolei nam, sprowadza się do zalecenia, by najpierw inwestować forsę w rzeczy przynoszące strumienie dochodów, a pierwsze porsche kupić dopiero z zysków. Autor oficjalnie zbił swą fortunę na nieruchomościach, ale rodzi się podejrzenie, że już dawno przerzucił się na sprzedawanie recept na bogactwo.

Mariusz Ziomecki
Książka, która uświadamia ludziom swoją niewiedzę
Czytelnia.onet.pl

Książka "Bogaty ojciec, Biedny ojciec" to niewątpliwie jedna z najbardziej wartościowych książek, jakie przeczytałam w całym swoim życiu. Autor otwiera oczy na problemy współczesnego świata, w szczególności na problem edukacji dzieci i młodzieży, zacofania w myśleniu o swojej pracy zawodowej, naiwności, że Państwo samo w sobie jest wstanie zagwarantować nam dostatnie życie, gdy będziemy u schyłku wieku. Po przeczytaniu tej książki doszłam do wniosku, że moje życie stało na krawędzi, a ja nie robiłam nic żeby zapobiec katastrofie.

W książce podoba mi się prosty język. Nie trzeba mieć "mgr" przed nazwiskiem żeby zrozumieć, o czym pisze autor. Nie znam się na rachunkowości, a doskonale poradziałam sobie z zagadnieniami finansowymi w książce.

"Bogaty ojciec, Biedny ojciec" czyta się jednym tchem. Na początku wydaje się nieco kontrowersyjna, ale im dalej się czyta tym bardziej uświadamia się sobie swoją niewiedzę.

"Bogaty ojciec, Biedny ojciec" nie zawiera przepisu na sukces „Jak stać się bogatym”, ale wskazuje, co powinniśmy zrobić, aby wziąć sprawy w swoje ręce i jak pomnażać swoje pieniądze.

Myślę, że książka ta powinna stać się punktem zwrotnym w życiu 20 % bezrobotnych Polaków i 70 % etatowych pracowników. Dla pozostałych 10 % książka ta powinna być inspiracją do dalszego działania i receptą na niepowodzenia w biznesie.

Szkoda, że nie miałam okazji przeczytać tej książki kilka lat temu. Myślę, że moje życie wyglądałoby dzisiaj troszkę inaczej.



Jadwiga Łysińska
Wielu z nas każdego dnia zastanawia się, jak zwiększyć swoje dochody. Powszechny jest pogląd, że edukacja, a następnie dobrze płatna praca z możliwością awansu jest najlepszą receptą na brak problemów finansowych w przyszłości. Mieszkanie, samochód, wakacje, edukacja dzieci... To często najważniejsze cele, jakie stawiają przed sobą ludzie. Robert Kiyosaki uzmysławia nam, że na nasze pieniądze nie musimy pracować sami. Mogą to za nas robić... nasze pieniądze.

Autor na nowo definiuje pojęcia aktywów i pasywów, do tych drugich zaliczając wszystko, co pochłania nasze pieniądze (w tym dom), natomiast aktywa są tym, co generuje przychody. To podejście może być trudne do przyjęcia dla wychowanych na tradycyjnych schematach. Dlatego czytelnik jest od początku prowadzony za rękę niczym dziecko. Pierwsza z sześciu lekcji zaczyna się właśnie od nauki, jaką otrzymał Robert Kiyosaki w wieku dziewięciu lat.

Nie jest to kolejny nudny poradnik z cyklu “co robić, żeby być pięknym, zdrowym i bogatym”. Nie zawiera on precyzyjnych recept, choć oczywiście wskazuje pewne metody postępowania, natomiast próbuje skłonić czytelnika do zmiany postawy i wyzbycia się strachu przed niepowodzeniem w biznesie. Porażka powinna być czymś co nas wzmacnia, kto nie popełnia błędów, ten niczego się nie uczy. Tu jeszcze jedna uwaga: nasz biznes to nie nasz zawód, biznes jest tym, co przyczynia się do wzrastania naszych aktywów. Kiyosaki udowadnia, że w każdym z nas jest talent finansowy, najczęściej jest on jednak uśpiony, gdyż pochłania nas praca, która umożliwia spłatę pożyczek za dom, samochód itd. Czyli pracujemy dla kogoś (pracodawcy, fiskusa, banku), nie dla siebie. Z zarobionych przez nas pieniędzy czerpią inni, my dostajemy najwyżej 50%. Konkluzja? Bogaci mają a biedni wydają. Jak unikać płacenia podatków, jak stać się bogatym? Wszyscy, którzy chcą się tego dowiedzieć powinni już teraz sięgnąć po tę książkę.

www.ksiazka.net
Pierwsza książka Roberta Kiyosaki - "Bogaty ojciec, biedny ojciec" to moim zdaniem obowiązkowa lektura dla każdego. Większość osób, jakie znam po przeczytaniu książki zmieniły zdanie na temat pieniędzy, zarabiania pieniędzy i pracy.

Jeśli wydaję się Tobie, że kluczem do bogactwa będzie znalezienie dobrze płatnej pracy musisz przeczytać tę książkę. Robert stara się udowodnić, że praca na etacie nie zagwarantuje sukcesu finansowego, autor wskazuje lepszą drogę, czyli budowanie własnego biznesu i tworzenie pasywnego dochodu. Wyjaśnia również, co to są aktywa i pasywa, choć wielu ekonomistów i księgowych nie godzi się z tymi definicjami z pewnością w tej książce znajdziesz te, które są najwłaściwsze. Nie będę wyjaśniał tutaj tych kwestii, dokładne wytłumaczenie możesz znaleźć właśnie w opisywanej przeze mnie książce.

Zachęcam do przeczytania tej książki każdego, gdyż każdy to może zrobić. Nie jest napisana ona fachowym językiem, jest napisana w sposób przestępny dla każdego, może ją czytać dwunastoletnie dziecko, jak i dorosła osoba w starszym wieku. Informacje zawarte w książce są przeplatane z ciekawymi historyjkami, można znaleźć tam również wiele prostych rysunków, które jeszcze jaśniej wyjaśnią pewne kwestie. Na dowód tego, że książka ta jest napisana bardzo prosto jest fakt, że Robert Kiyosaki przedstawił w niej, to co mówił mu od najmłodszych dni tytułowy bohater, czyli bogaty "ojciec".

Autor już na początku książki wyjaśnia nieco kontrowersyjny tytuł. Jak sam napisał miał dwóch ojców: biedny ojciec był jego prawdziwym ojcem, bogaty ojciec, to rodzic jego najlepszego kolegi. W książce, jaką opisuję ścierają się również dwie całkiem inne osoby. Mam na myśli biednego i bogatego ojca. Pierwszy z nich był wysoko postawionym pracownikiem etatowym, a drugi właścicielem biznesu. Czytając książkę w bardzo prosty sposób można wyszukać różnice, jakie występują pomiędzy tymi dwoma osobami.

Nie gwarantuję, że czytając zrozumiesz wszystko, nie gwarantuję Czytelniku, że czytając książkę będziesz się z nią zgadzał. Z pewnością jednak samo przeczytanie tej pozycji będzie krokiem do przodu. Muszę jednak zaznaczyć, że nie ma tam gotowej recepty na to jak zostać bogatym człowiekiem. Jeśli wydaję się Tobie, że znajdziesz tam tekst typu: "krok po kroku jak zostać bogatym" nie sięgaj po tę książkę. Znaleźć tam można tylko wskazówki, które Ty musisz wprowadzić w życie.

Ta publikacja jest opisem tylko pierwszej książki tego autora. Jest ona wstępem do dalszych tytułów. Przygotowuje ona psychicznie na dalsze czytanie pozycji tego autora. Jest ona w pewnym sensie ideologią. W USA jest to jedna z najczęściej sprzedawanych książek, w Polsce można ją kupić stosunkowo krótko. W najbliższym czasie postaram się przybliżyć kolejne tytuły Roberta Kiyosaki.

Wojciech Kyciak

link bezpośredni do wydawnictwa

W opisie wykorzystano materiały IPE

Brak komentarzy: